poniedziałek, 21 maja 2012

Marzenia, pomysły....czas na ich realizację :)

A wszystko zaczęło się tak :

Studiowałyśmy razem, pracowałyśmy sobie w firmie- której nie polecimy nikomu, a to wszystko przez dyskryminację i stosowanie mobbingu  wobec pracowników przez osoby zajmujące wyższe stanowiska, rzec można- na najwyższym szczeblu. 
Jedyne czego nam brakuje, to szalonych koleżanek...wymieniać nie trzeba... :)

Poznałyśmy się na tyle, by zacząć wspólną przygodę. Każda z nas ma coś w sobie. Każda z nas ma zainteresowania, ambitne plany, marzenia. 

Pojawiła się okazja namalowania na ścianie bajkowej scenki "truskawkowe ciastko". Ewa, nasza koleżanka, spełniła marzenie swojej córki, a Madzia nasza artystka :) naszkicowała bajeczkę w mgnieniu oka.




Debiut Madzi i jej ekipy, w skład której weszły:
Dana, Ewa i Ilona.


Następnego dnia, w naszych głowach pojawiły się plany. Napisałam wiadomość e- mail do szpitala przy ul. Arkońskiej w Szczecinie, z propozycją rozweselenia ścian w salkach małych pacjentów.
Skontaktowałam się z  Panią Beatką, pielęgniarką oddziałową-
specjalistką  organizacji i zarządzania. Była zachwycona naszym pomysłem i wyraziła zgodę na realizację naszego planu.
Ze względu na na osobiste sprawy Pani Beatki, nasz szczytny cel został opóźniony i rozpoczęty dzięki zaangażowaniu Pani Ewy- zastępującej oddziałową. 
 

Dzień pierwszy: 19-05-2012r.

Wyjazd godz. 7.15. W Goleniowie odebrałyśmy Madzię i dalej w drogę. Na terenie szpitala byłyśmy o godz. 8 z minutami. Przywitała nas bardzo miła pielęgniarka mająca w tym dniu dyżur na izbie przyjęć zakaźnego oddziału dziecięcego.
Udostępniła nam szafkę, pokazała gdzie możemy sobie przygotować kawę, czy też posiłek. Obeszłyśmy sale, do których trafiają dzieci oczekujące na badanie lekarskie. 
Mamy nadzieję, iż te nasze malunki, pozwolą choć na chwilę nacieszyć oczka milusińskich. 
Nasza artystka, trzeba przyznać, że talent to ona ma :)



Ewa i jej poświęcenie




I mój mały debiut, jeśli mowa o szkicu...







Kolejnym etapem, było rozweselenie wejścia do Izby przyjęć: oceńcie sami.

Pobyt na izbie zakończyłyśmy o godz. 17.40, a na pokrzepienie sił- czekolada :)
Podziękowania dla personelu, za miłe słowa i gościnę.

 ps. Nie obyło się bez niespodzianek....a mianowicie, autko nam się zbuntowało i nie chciało odpalić...wrrr...dziewczynki dzielnie popchały, ubrudziły rączki i tak całe i zdrowe wróciłyśmy do domu. Nabierałyśmy sił, by kolejnego dnia, zrealizować więcej pomysłów.

3 komentarze:

  1. Super sprawa, super pomysł- i to całkiem charytatywnie :) BRAWA

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Danusiu,podziwialiśmy dziś dzieło Wasze w szpitalu-istne cudo,wiktoria i ja oczywiście zachwycona szkoda ,że nie we wszystkich szpitalach jest coś takiego...

    OdpowiedzUsuń
  3. Rewelacja !!!!
    Trafiłem tu z forum o toczniu, jestem zachwycony przedsięwzięciem!
    Zapraszam na bloga o mojej narzeczonej, chorej na TRU : www.tynatru.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń